Eloo.
Ostatnio z kolegami prowadziliśmy dyskusję na temat tego, co robić w momencie, gdy na maskę wyskakuje nam zwierzę, co często zdarza się na terenach mega zalesionych. Co byście postąpili w takiej sytuacji? Próbujecie ominąć zwierzaka i ew. ryzykować, że nadziejecie się na drzewo, czy wręcz przeciwnie - kasujecie go?
Niby brzmi brutalnie, ale chyba większe szanse na przeżycie ma człowiek na czołówę...
Zabrzmię brutalnie, ale... nie będę ryzykować swojego zdrowia ani zdrowia potencjalnych osób w okolicy. Nigdy nie wiesz czy przez swoją decyzję ktoś np. za tobą, w innym aucie też nie spanikuje.
Z bólcem serca, ale jednak kasowałbym zwierzaka, nie siebie.
Wszystko zależy od wielkości zwierzaka i tego gdzie zdarzyłoby sie to wydarzenie ponieważ wątpie że mój przedmówca wjechałby w jelenia bo to by bardziej groziło mu śmiercią niż ominięcie go
W takiej sytuacji, gdyby i to zdarzyło się nagle, zadziałałaby adrenalina i naturalny odruch, osobiście nie wiem co bym zrobił.
Zalezy od drogi. Jezeli jest stosunkowo szeroka to MOŻE zaryrykuje wyminiecie. Jak nie to sorry, czolowka.
Tu jest tak wiele możliwości i zmiennych, że trudno jest ocenić. Szczerze mówiąc jestem empatyczny co do zwierząt, ale z drugiej strony bardziej cenię swoje życie. Dlatego po prostu zrobił tak, żeby dać sobie i pasażerom jak największą szansę na przeżycie.
Mi ostatnio dzik wyleciał na drogę. Udało mi się go wyminąć, ale wiedziałem już, że nie mam nikogo za sobą, a droga była dosyć szeroka. Jak by mi takie bydle wpadło na maskę i przeleciało przez szybę to nie wiem czy było by co ze mnie zbierać.
Domyślam się, że nie byłoby co "zbierać". Dzik to takie bydle że niestety ale jak się już z nim zderzysz to trzeba mieć duzo szczęścia, żeby przeżyć. O aucie to juz nawet nie wspominam..